Pamiętam jej dotyk. Zawsze ciepły.
Grube, miękkie dłonie z długimi, ostrymi jak brzytwa paznokciami. Pamiętam ten
dotyk z dzieciństwa kiedy dawała mi klapsa, kiedy mocno mnie przytulała;
patrzyłam wtedy jak wszystkie pierścionki mocno siedzą na grubych, spuchniętych
palcach. Spała w tych pierścionkach, może dlatego tak niemiłosiernie wrzynały
jej się w palce. Krew pulsowała w dłoniach. Czasami wydawało się, że wszystka
krew dudni w pulchnych opuszkach. Dlatego jej dłonie były zawsze tak ciepłe. Od
kiedy pamiętam myła mi głowę, wszędzie rozpoznałabym ten dotyk. Nie była
delikatna. Jej ruchy były zdecydowane, szybkie, ale kojące, uspokajające,
przyjemne. Kiedy coś opowiada jej ręce to czysta historia
ruchów. Jej ręce to szorstkie, wręcz męskie gesty. Nieprzewidywalna,
energiczna, nerwowa. Jadalny muchomor. Moja mama.
hmm.... ciekawy opis,interesujacy... podoba mi sie i to nawet bardzo. Wiolu, ty to masz talent... pozdrowionka dla mamy!!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo... :-)) Na pewno przekażę pozdrowienia :-)) ściskam :-))
OdpowiedzUsuń