sobota, 1 września 2012

terapia


Życie składa się z przyjemności i tych małych, wrednych momentów, które potrafią Ci na długo popsuć humor. Kiedy przysłowiowy Iksiński/ska ma tydzień pełen pochwał, chwał, podwyżek, seksu, pysznych obiadów, nie-uciekających autobusów, nie-łamiących się obcasów, nie- gasnących aut, zdaje się on/ona nie zauważać, a co najważniejsze nie doceniać tego, że w danym tygodniu nic się, ujmując rzecz po prostu i po sztubacku, nie spieprzyło. Cóż, tygodnie idealne mają to do siebie, że w momencie, w którym uda nam się dostrzec, że jest idealnie, idealnie być przestaje. Magia słodkiej nieświadomości nie jest już tak słodka po tym jak mała, aczkolwiek dostatecznie upierdliwa sprawa da o sobie znać, uświadamiając nas jednocześnie, że właśnie doświadczyliśmy tygodnia prawie-doskonałego. I koło się zamyka. Powyższy tekst jest podsumowaniem tygodnia wręcz-beznadziejnego. Terapia uskuteczniona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz