sobota, 8 września 2012

krótko zwięźle

Od ponad roku mam krótkie włosy. Obcięłam je nie 'na chłopczycę', asymetrię czy modnego od kilku sezonów irokeza, ale zwyczajnie, na krótko, z długą grzywką. Zostawię tak na trochę, odsłoniety kark, zaskakująco, powoduje, że czuję się bardzo kobieco. Na początku miało być drastycznie, coś w rodzaju Mia Farrow w "Dziecku Rosemary", ale potem dostałam od D. płytę z koncertem Stinga "Live in Berlin", gdzie dostrzegłam wokalistkę w chórkach- Jo Lawry- i postanowiłam z długowłosej brunetki przeistoczyć się w krótkowłosą blondynkę. Choć etap blondynki należy już do przeszłości, dobrze mi "krótko". Wszystko to składa się na tło pewnej refleksji socjologiczno-psychologicznej: nie tracąc na kobiecości, jestem traktowana poważniej w męskim świecie. Wystarczyło obciąć włosy. Punkt dla mnie? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz