czwartek, 27 września 2012

Marina

Serial Seks w Wielkim Mieście lubiłam od zawsze, od samego początku, nawet wtedy, kiedy w Polsce mało kto słyszał o niskiej wzrostem, a ogromnej stylem Carrie Bradshaw/Sarah Jessica Parker. Po wielu latach od pierwszej emisji serialu, stałam się posiadaczką pakietu wszystkich serii serialu, zapakowanego w efektowne pudełko. Zawartość owego pudła poprawia mi nastrój, wypełnia liczne wieczory i, oprócz słusznej dawki mody oraz niezliczonych złotych myśli bohaterek, ukazuje dość ciekawe życie zróżnicowanej grupy ludzi z Nowego Jorku, ze sztuką, muzyką, teatrem, performancem w tle. Ale nie o serialu będę pisać. W szóstej serii, Carrie z Charlotte udają się na wystawę/performance, gdzie artystka przez większość tygodnia, codziennie, siedzi na krześle, nie odzywając się, nie jedząc, nie myjąc się. Cała sytuacja była tłem dla początku romansu Carrie z innym artystą, Aleksandrem Petrovskym (w tej roli znakomity Mikhail Baryshnikov), a umiejscowienie kiełkującego uczucia do znanego, rosyjskiego twórcy w galerii sztuki, z kontrowersyjną wystawą było ciekawym oraz pomysłowym zabiegiem. Co się okazało, scena z performancem nie była wcale fikcyjna. Otóż, czytam w internecie, iż istnieje artystka - Marina Abramovic - która od wielu lat, szokuje, wzrusza, prowokuje swoimi występami. Do jej najbardziej "wyszukanych" propozycji należą: "rhythm O", gdzie na stole leżały 72 przedmioty, m.in. bicz, agrafka, nabity pistolet, róża, boa z piór, prezerwatywa, tabletki nasenne, a widzowie mogli artystce sprawić przyjemność, ból, mogli praktycznie wszystko i muszę przyznać, że ludziom nie brakowało wyobraźni; podczas "Spirit House" biczowała się w budynku starej rzeźni; performance "The Lovers" na Wielkim Murze Chińskim, gdzie, wspólnie ze swoim partnerem, kochankiem i współartystą, Ulayem, wędrowali samotnie przez trzy miesiące, każde z innej strony muru, aby spotkać się i stworzyć coś, co miało być manifestem ich miłości, a co zakończyło się spotkaniem, podczas którego Marina usłyszała od ukochanego, że ten ma romans z tłumaczką chińską oraz, że spodziewają się dziecka. To tylko kilka z jej "pomysłów" na sztukę. Sama artystka twierdzi, że przeszła długą drogę, od nieprzytulanego dziecka komunistów serbskich, poprzez młodą, biedną artystkę alternatywną, podróżującą "ogórkiem"  przez świat aż do sławnej "performerki" współczesnej z domem pod Nowym Jorkiem i pracownią na Manhattanie. 5 października odbywa się premiera filmu o niej, na który z niecierpliwością czekam, ponieważ oglądnąwszy jego fragmenty, jestem rozdarta pomiędzy ciekawością/zaintrygowaniem a zniesmaczeniem/obawą przed przekroczeniem granic, nie tylko bezpieczeństwa, ale człowieczeństwa, moralności. Pytanie czym jest sztuka, gdzie się kończy i gdzie zaczyna oraz jak daleko powinniśmy się w nią angażować i kosztem czego, pozostaje bez odpowiedzi, ale ja nie jestem do końca pewna czy chciałabym znać odpowiedź.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz