Czytam to, co tu napisałam i mam wrażenie, że jeśli ktokolwiek to
kiedyś przeczyta, to, bankowo, odniesie wrażenie, iż ma do czynienia z
zakochaną w sobie, przeintelektualizowaną, próżną, snobistyczną osobą. D.
powiedział mi kiedyś, że lubi fakt, iż lubię siebie. Mówił, że to miła odmiana
po wiecznie narzekających, zakompleksionych, niepewnych niczego i nikogo
kobiet. A i u D. ujawniła się jego miłość własna. I tak żyjemy sobie kochając
siebie samych i siebie nawzajem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz