poniedziałek, 17 czerwca 2013

akcja-reakcja

Czytając wywiad z Moniką Jaruzelską natknęłam się na ciekawe określenie, "desensybilizacja". Termin ów opisuje zjawisko swoistego uniewrażliwienia na bodźce, głównie negatywne. Projektantka, a ostatnimi czasy pisarka, opowiedziała jak radzi sobie z natarczywymi dziennikarzami, którzy systematycznie dręczą ją dzwoniąc 13 grudnia każdego roku z pytaniami o odczucia w związku z pamiętnym dniem. Nauczyła się, najprościej mówiąc "nie odczuwać", nauczyła się kolokwialnie mówiąc "znieczulicy" na agresywne, napastliwe komentarze i pytania, nie wykluczając jednocześnie momentu, kiedy przysłowiowa kropla przeleje czarę. Sam fenomen zaś, braku reakcji na negatywne sytuacje, komentarze, przytyki (nie mylić z konformizmem czy byciem popychadłem) powoduje nierzadko, efekt "jelenia na środku drogi" u potencjalnego agresora werbalnego. Postanowiłam sprawdzić jakie rezultaty przyniesie wykorzystanie wspomnianej strategii w życiu codziennym, a jak wiadomo, a co smutnym jest, Polacy narodem uszczypliwym są, miałam całkiem sporą ilość momentów do przetestowania. Cóż, jak się okazało, zwykły uśmiech lub nawet jego brak jako reakcja na tak zwaną "szpilę" wystarczył, aby dana osoba spuściła z tonu, ba, nawet stała się uprzejma i sympatyczna. Ci bardziej zgryźliwi próbowali nieco dłużej, po jakimś czasie jednak, nie wywoławszy zamierzonego efektu (który, oprócz poprawienia samopoczucia ewentualnego obrażającego, nigdy nie wiem czemu ma służyć) w pewien sposób "głupieją". Reasumując, powyższy eksperyment dowiódł, iż znieczulica na obelgi działa, a przy okazji zaoszczędza zarówno stresu jak i niepotrzebnych rozmyślań oraz ewentualnych wyrzutów sumienia wrażliwszym osobnikom. Brak reakcji też jest reakcją.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz