Jestem zapachowcem. Zatem moje dzieciństwo kojarzy mi się głównie z zapachami. Zapach papierosów mojej mamy, które, o dziwo, wcale mi się przeszkadzały. Siadała po obiedzie w dużym fotelu i zapalała papierosa. Co ciekawe, nie pamiętam, aby ona sama cuchnęła dymem...Pamiętam zapach szamponu Bambino, w przezroczystej butelce. Piekło, kiedy doleciał do oczu. Pamiętam też zapach gumy Donald, taki słodki, aż mdliło, jaki przyjemny...Pamiętam zapach włosów mojej siostry. Za małolata spałyśmy w jednym łóżku, a jej gęste włosy leżały koło mnie na poduszce. Pamiętam zapach słonecznika, który mój tata smażył na starej patelni przed każdym meczem. Pamiętam zapach wszystkich pór roku z mojego dzieciństwa. Każda z nich była wyrazista i łatwa do określenia. Zima pachniała ciastem niedzielnym, herbatą parzoną z esencji; wiosna prasowaniem mojej odświętnej sukienki do kościoła i pociągiem, którym co tydzień jechaliśmy do babci; lato to zapach lodów z automatu, z przyczepy kempingowej na osiedlu i... śmietnika, który stał zaraz obok trzepaka, na którym dyndałam od rana do nocy na wakacjach, jesień, to chyba najprostsze, pachniała nowymi zeszytami, książkami, brulionami, zatemperowanymi ołówkami, farbami plakatowymi... Kanapki do szkoły robił mi tata. Zabierał się za to zawsze po goleniu, a więc pałaszując je w szkole czułam zapach jakiegoś Brutala albo innej wody kolońskiej. Moja mama pachniała kremem Pani Walewska dopóki jej koleżanka nie przywiozła jej z Niemiec Gabrielę Sabatini. Bardzo chciałam mieć takie perfumy... Moje dzieciństwo to również zapach kaszy manny z sokiem malinowym, kisielu, grzybów suszonych nad kuchenką, skórzanego płaszcza mamy, pasty do polerowania podłóg, krochmalonej pościeli, maści żmijowej mojego taty, którą uważał za lek na wszystko, mydła Nivea, koszuli mojego taty, którą z uporem maniaka nosiłam do szkoły...A teraz zastanawiam się jakie zapachowe wspomnienia będzie miała moja córka...