niedziela, 5 października 2014

cztery pory roku

To zadziwiające jak zarówno umysł jak i ciało potrafią dostosować się i zapamiętać aurę, zapachy, klimat, nastrój, zachcianki związane z porami roku. Przynajmniej moje. Latem łaknę jasnych kolorów, lekkich potraw, pobrzękujących bransoletek na ręce, długich sukienek, świeżo ściętych kwiatów, bezchmurnego, niebieskiego nieba, tęczy po ciepłej, letniej burzy. Jesienią chcę jabłek, cynamonu, przecudownie szarych ubrań, filmów o Nowym Jorku, wrzosu, świec zapachowych, ciężkich perfum. Zima to dla mnie mój ogromny sweter, lampki choinkowe, zapach pomarańczy, wieczorne spacery po opustoszałym rynku w mieście, pisk mojej córki biegającej po śniegu. Wiosna pachnie bzem, a ja mam ochotę na zmianę fryzury, szukam nowych miejsc do odwiedzenia podczas wakacji, sprzątam jak szalona i przestawiam wszystko w mieszkaniu. Mój nos oczekuje, żąda wręcz, konkretnych zapachów, oczy kolorów, podniebienie smaków. Skóra stapia się z powietrzem poszczególnych pór lub walczy o prawo do otulania, przytulania. Stopy chcą być masowane wyłącznie zimą, kubki smakowe docenią odpowiednio walory tarty jabłkowej tylko jesienią, a zapach kwiatów dotrze do nas w ten jedyny sposób wiosną. Rok mierzony zmysłami mija szybciej, ale o ile przyjemniej...